piątek, 3 kwietnia 2015

Z cyklu bajki Matrixa : w ramionach Lwa - czyli co to jest Frekwencja Lwa

bajkę niniejszą opowiadam Wam za zgodą Madlen Namro, której to za wyrażenie zgody na jej publikację dziękuję.

                       

W pokoju sączyła się ciemność - lampka ustawiona za ekranem kompa pełgała słabo.
Dogorywająca żarówka, której pozostało już pewnie niewiele życia na tym padole raz ogłaszała wojnę ,a raz rozejm.
Z drugiego pokoju mimo przymkniętych drzwi pełzł anemicznie jazgot rozmytej, telewizyjnej reklamy.

- Jak ja tego nienawidzę! Pomyślałam.
-Cholera !Cholerny Matrix z jego wybielającymi pastami do zębów, rzęsami dłuższymi od trenu Barbary
  Radziwiłłówny, kremami dającymi promienną cerę nawet ofierze wojny w Zatoce Perskiej i cudownymi  
  tabletkami wywołującymi 5 wzwodów w czasie 4,5 sekundy.

Moja wściekłość przechodziłaby zapewne dalsze etapy rozwoju, gdyby nie szelest - nie szelest, bycie - nie bycie, coś, ktoś, jakaś obecność za moimi plecami nie przykuła mojej uwagi.
Odwróciłam się gwałtownie i ... nie, nie oniemiałam.
Po prostu zastygłam z zachwytu.
Był piękny, majestatyczny, cały w fiolecie. Wibrował fioletem, pachniał fioletem.
Stał tak przede mną w całej okazałości, wziąwszy się nie wiadomo skąd - po prostu z niebytu.
Wspaniałe, wielkie, sprężyste ciało, futro, którego włos falował jakby wiał lekki wiatr, błyszczące głębokim, sięgającym czerni fioletem oczy, grzywa jak czakra korony.
Od niechcenia otworzył wielki pysk i z miną cesarskiego faworyta wydał cichy ryk.
- Witaj - uśmiechnęłam się i pewnie moje oczy też zaświeciły blaskiem zmartwychwstania.
- Hej. Był lakoniczny.
- Skąd się wziąłeś Fiołkowy Lwie na głupkowatej linii czasowej tej małej więziennej planetki ?!
- Z eteru - ożywił się i uśmiechnął.
   Mała teleportacja z eteru.
Postanowiłem porozmawiać z Tobą poważnie w sprawie ochrony przed wszelkimi negatywnymi bytami po tym, jak DZIADEK - znaczy się kierownik hologramu mnie do tego wydelegował.
Myślisz przecież o tym intensywnie i nawet zwróciłaś się do Madlen, żeby się uprzejmie zgodziła na opublikowanie koronnego sposobu na spuszczenie tych upierdasów po brzytwie.
- Aleś Ty obsceniczny w wyrazie - zaśmiałam się głośno i pomyślałam,że do pyska mu z wulgaryzmami.
- Więc ?
- Więc .
Opowiemy tym, którzy zechcą przeczytać o FREKWENCJI LWA.
- Ale to nie będzie bajka - zauważyłam.
- No własnie - będzie bardzo serio chociaż w bajkowej konwencji.
   Zapewne nie stworzysz drugiego "Dnia Tryfidów" ale za to jak solidnie ze mną chwilkę popracujesz, to          Mistrzowie Komunikacji  tego wymiaru wezmą Cię pod swoje auspicje, żebyś napisała
   co trzeba.
- Zupełnie nie mam koncepcji na to, żeby było błyskotliwie.
- Nie szkodzi - zgodził się łaskawie - tym razem nie o to chodzi, chociaż jak sądzę i tym razem coś od siebie przemycisz - robisz to przecież zawsze jak coś piszesz.
Nie byłabyś sobą jakbyś tego nie zrobiła ... kogucia trójka .
Kły błysnęły mu w uśmiechu.
- No to do roboty.
- Uważaj wykonuj ćwiczenie powoli i dokładnie według mojej instrukcji - spoważniał.
   Jak zapewne już wiesz z materiałów opublikowanych przez Madlen należy je powtarzać 3 razy dziennie .
   Wszystko, co powtarzane trzy razy wchodzi Wam ludziom w pamięć i nawyk i daje efekty - tak Was zaprojektowano.
- Mówisz o tych pajacach Anunnaki ? O tym idiocie Marduku, jego kolesiach i ich szefie Anu ?
- Tak ! Ucieszył się widocznie moją opinią o szacownych twórcach naszej rasy.
Mam ich w głębokim poważaniu - wiesz jak głębokim - zaśmiałam się.To durnie. Tak samo jak Reptilianie i wszyscy Drako na tym grajdole. Opanowali do znudzenia tę linię czasową i gnębią uczestników gry. Moim zdaniem brakuje im polotu, a ludzkość się budzi. 
-Otóż to - ożywił się.
Frekwencja Lwa to to broń przeciwko wszelkim atakom energetycznym, a przecież prawdziwa wojna na tej planecie odbywa się w sferze oprogramowania i energii.
O tym rozgadywać się nie będziemy, bo nie o tym nasza bajka, ale należy to wyraźnie powiedzieć.
Kto ćwiczy Frekwencję Lwa ten staje się jak Jedi - odważny i niezlomny.
Więc opowiadajmy.
- Dobra - strzygnął uchem i poprawił okazały chwost.
Wyobraź sobie  swoją czakrę korony.
                      
                               

- Mam - wymruczałam, oglądając trzecim okiem wirujący pióropusz-bukiet nad moją głową.
- Teraz dalej - mówił cichym, ciepłym ludzkim głosem, a jego ciało zapalało się jak lampka  różnymi odcieniami fioletu.
- Wyobraź sobie to, czego nie dostrzegasz - jak piękną fizycznie i energetycznie jesteś istotą....
- Tak - powoli zapadałam w cichy medytacyjny trans.
....... teraz wyobraź sobie fioletowy diament.....
- Ustaw ten diament jak platformę tuż nad czakrą korony.
- Mam.... pokażę go Tym, Którzy Będą Czytać Ten Tekst.
Piękny, fioletowy diamentowy kryształ .Stawiam go pionowo na czakrze korony, wierzchołkiem zwrócony w  do dołu, w kierunku głowy, platformą do góry i równolegle do podłoża.

                                           
                                              
-Tak, dobrze. Teraz Alef. To litera, którą tak naprawdę wszyscy znają, chociaż ma wiele form.
  Oto jedna z nich. Ma być koniecznie ZŁOTA :,stoi na tej platformie pionowo i przodem.

                                             

Możesz wybrać także bardziej stylową wersję.

                                                     
                                   

- Mam, wymruczałam znowu - jak chcesz to możesz obejrzeć.
- Teraz w środku "A" zrób kropkę w kolorze royal blue ( lodowy błękit).
   Gotowe.
- Niech no spojrzę - rzucił i ryknął smiechem.
- Co jest ? 
- Wyglądasz z tą konstrukcją nad czakrą korony jak Izyda z wieżą GSM na głowie - rechotał ubawiony.
- No dobra, dalej - niecierpliwiłam się.
   Zanieśmy światu dobrą nowinę.
   Dalej to już prosto. Robiłaś to przecież - możesz Im ( chodzi o Was ) potwierdzić.
- Zgadza się.

POWOLI  PRZENOSICIE  ŚWIADOMOŚĆ  DO  TEJ  BŁĘKITNEJ KROPKI  -  W  DOWOLNY SPOSÓB -  JA  WSPINAM  SIĘ  Z  GŁOWY  DO  CZAKRY  KORONY,  POTEM  DO DIAMENTU,  POTEM  DO "ALEF" , A  JAK  JUŻ  PRZEMIESZCZĘ SIĘ  DO  ALEF TO WPŁYWAM DO  BŁYSZCZĄCEJ, LŚNIĄCEJ  W  JEJ  CENTRUM  KULKI  LODOWEGO  BŁĘKITU.

Możecie także obserwować tę kropkę patrząc z przodu.

- Gotowe potrząsnął grzywą aż  zaiskrzyła fioletem.
Nie trzeba nic więcej. Po prostu obserwujcie i czujcie - zwłaszcza bądźcie czujni, ponieważ to ćwiczenie daje odwagę i śmiałość lwa.
Nie nadymajcie się więc za bardzo, uważajcie na zbytnią pewność siebie i kontrolujcie nadmierną ekspansywność i lekką agresję, które mogą się pojawić.
Jednym słowem bądźcie łagodni jak oswojony lew bo praktycznie garstka wie, w jakim oprogramowaniu się bawi.
Nie da się ukryć, że gdyby wiedzieli dokładnie - to raczej nie byłoby im zabawnie.
Ta rzeczywistość jest jak całodobowy salon gier, w którym nie wypłacają wygranych nawet zwycięzcom i to właśnie jest do zmiany...
- Nie mam puenty na koniec - zauważyłam.
-Po co Ci puenta, skoro to jeszcze nie koniec pracy ?
 Zajmij się tym, co trzeba - sprzątnij matrycę Planety, zrób jakaś awaryjkę centralnemu kompowi gadów w astralu, rzuć kilka granatów wysokowibracyjnych do ich baz, wyprowadź pogubione dusze z Matrixu do hiperprzestrzeni, eksmituj astralaki skoro Cię ludzie proszą.
Ja zmykam.
- Gdzie ?!!!!
Najpierw do eteru.
Lubię sobie w nim trochę posiedzieć, ponapawać się rosnącym ilorazem światła.... - rozmarzył się.
No ! Na mnie czas.
Łoić gady !!! Wykrzyknął , odbił się gigantycznym susem od nocnej podłogi i znikł.
Fiołkowa poświata kłębiła się wokół mnie jeszcze przez chwilę ,a potem opadła jak mgła.
........................................................................................................................................

Zuzuś wgramolił mi się na kolana i zaczął mruczeć, a Dorotka prowokacyjnie defilowała przed ekranem kompa. Koty wyraźnie dały mi do zrozumienia, że czas na ich frekwencję.

niedziela, 8 lutego 2015

Robią Cię w konia

                                   

                           

                     czyli czy naprawdę i w jakim stopniu  potrzebujemy cywilizacji




Widzisz tych naiwnych kolesiów na placu ? Z czym Ci się kojarzą ? No jasne, że to oczywiste - drewniany ani żaden inny niż autentyczny koń koniem nie jest. To jelenie.
Zresztą nawet stara polska encyklopedia głosi, że " koń jaki jest każdy wie". 
Hedonistyczna Troja zbyt była zajęta stroszeniem i muskaniem piórek, żeby to zauważyć i zrozumieć. Jak jest z nami ? Czy my naprawdę potrzebujemy tej fabryki oszustwa, która w czasach nam współczesnych    ( czyli od co najmniej 10 000 lat) szumnie zwie się cywilizacją ? Czy aby na pewno cywilizacja to rozwój oparty koniecznie o zdobycze technologi ?
No bo jeśli tak, to przeciętny buddyjski mnich , przenikający przez ścianę, bilokujący się dowolnie i w czasie 15-stopniowego mrozu odziany li tylko w zlany zimną wodą mokry łach  i podnoszący temperaturę prawie nagiego ciała o 16 stopni Celsjusza jest po prostu niecywilizowanym wsiowym  odmieńcem.
Wzięłam z nich przykład i wielokrotnie przekonałam się, że spacer w pełnym rynsztunku i  bez butów na śniegu i mrozie jest łatwizną pod warunkiem ....., że człowiek rozumie, że to on tworzy warunki.

                    Umysł może kontrolować temperaturę ciała

Spacerowałam sobie spokojnie i wielokrotnie w terenie przy budynku - mieszkam w pełnej "dziczy " czyli grobla za oknem, góra 200 metrów pod oknem, las, śnieg, Soła zaraz u podnóża góry czyli bliżej niż 200 metrów  - środek Beskidu Małego.
Wprawdzie nie wdziałam bikini jak ten dżentelmen, ale zapewniam, że było zajebiście - po prostu  dreszcz na plecach z wrażenia, radości i przyjemności. Czułam, że żyję. Wszystko dlatego, że widziałam kiedyś franciszkańskiego misjonarza - jeszcze kiedy mieszkałam w Bielsku- jak szedł sobie na mrozie spokojnie w grubym płaszczu i  habicie, a stopy miał bose. Buddyjscy mnisi pokazali jak to się robi, on mnie ostatecznie zainspirował. Trwało wiele lat, ten obraz pewnie "pracował" w mojej podświadomości, żeby potem na skutek zdobywania wiedzy i doświadczeń zlać się z tym co świadome i spowodować bosy spacer.
Właściwie nie zamierzałam dzisiaj niczego pisać - postanowiłam nic-nie-robienie na cały dzień za  te paskudne, obijane zamiecią góry za moim oknem ( kto uważa, że góry są cudowne - albo nie wie co to chodzenie, noszenie, przemakanie, marznięcie - albo tu nigdy przedtem nie mieszkał, albo jest jeszcze jedna opcja , ma taki komfort, że go to nie dotyczy) ale zainspirowana postem Andżeliki  na FB doszłam do wniosku, że jednak nie odpuszczę.
Ludzie dawniej w ogóle nie mieli warunków, żeby zachować czystość i zdrowie - przynajmniej z punktu widzenia  dzisiejszych speców od czystości, leczenia i żywienia.
Pośmiać się można po prostu.
 Nie mieli wody, nie mieli łazienek, nie było w sklepach porcelany łazienkowej - wyjąwszy takie Panie jak Diana de Poitiers, Ninon de Lenclos, Jeanette Antoinette de Pompadour czy nasza księżna (Jenerałowa) Oleńka Zajączkowa i jej podobne damulki i kawalerów - cała reszta żyła w znoju, gnoju i nędzy.
Tylko czy aby naprawdę ? Czy oni nie mieli rzeki czy po prostu nie mieli przyzwyczajeń ?
No bo wiemy choćby z literatury pięknej, że nie wszystkie chłopki były brudne, stąd dynastie rządzące mają się dobrze do dziś i nie zginęły od rui, poróbstwa, chowu wsobnego i  genetycznego błędnego koła.
Natomiast takie Panie jak Marie Antoinette d'Autriche czy Izabella Kastylijska nie myły się po 17 lat. A wykonywały przecież stawiający na świeczniku i ogólnym widoku zawód królowej.
Ot - wieki ciemne są dla nas ciemne tylko dlatego,  że  nie wiemy - albo nie chcą nam powiedzieć co się tutaj działo naprawdę. Prawdopodobnie kwestia prawdomówności.
Zresztą nie rozmawiajmy o braku łazienki tam, gdzie są dostępne w terenie wody termalne.

                                     


Co w innej sytuacji...
Wszystko !  Jest wszystko!
Jak Wam zapewne wiadomo, wymieniane przeze mnie wyżej szacowne Paniusie czyli Księżna de Valentinois ( de Poitiers z domu), de Lenclos, Zajączkowa ( portret powyżej ), stosowały toaletę lodowatą wodą. Nasza generałowa bywa opisywana we współczesnych opracowaniach na jej temat  jako Lodowa Kobieta. Tego rodzaju taktyka skutkowała drastycznym opóźnieniem procesów starzenia.  Diana mając lat 60 wyglądała na nad wiek młodo wyglądającą 30-tkę. Ninon stosowała do kąpieli ekologiczną serwatkę i wyceniano ją w wieku 88 lat na 22- 23, podobno miała olśniewająco młodą skórę i jej śmierć w tak podeszłym wieku była dla ówczesnego  plotkarskiego Paryża sensacją.
Generałowa Zajączkowa rozdawała karty w łóżkach 22-letnich młodzików mając lat 93 i podobno skrzywdziłby ją ten, kto dałby jej więcej niż 40,  wyceniający ją na 45 traktowani byli jak oszczercy, choć byli i tacy, którzy uważali, że  50 też można by jej przypisać.

Nie wiem jak u Was, ja miałam większość życia pod ekstremalną górkę.
Pijący permanentnie ojciec, trzeźwiejący 3 razy dziennie, nawiązujący ze mną kontakt tylko na płaszczyźnie intelektualnej. Zakochana w nim po uszy aż do końca życia matka, okazująca bezgraniczne uwielbienie jemu i jego ukochanemu synowi a mojemu bratu.
Kiedy zamieszkaliśmy wreszcie samodzielnie w naszym domu w Bielsku - skończyły się opiekuńcze skrzydła mojej ukochanej babci Julii i  mojej ukochanej chrzestnej matki Apolonii - siostry mamy, zwanej krótko " Lonią". Babcia i Lonia były moimi aniołami - to one pozwalały mi żyć, reszcie mojej w/w rodziny do niczego nie byłam potrzebna - obdarzony pamięcią absolutną i wszelkimi zdolnościami renegat i odmieniec.
Mój ojciec potrzebował wody ognistej a uwielbienia żądał jak reptil Jahve. 
Tak więc warunki życia mimo, iż Żywiec końca lat 60-tych to były węglowe piece i grzanie podkowy, grzejącej wodę, to były dla mnie luksusy, które się skończyły.
Nie było ciepłej wody, a jak już kupili gazowy piecyk to pojawiła się tylko w kuchni.
Nie pozostało więc nic więcej jak myć się w misce, czyli metalowej miednicy, postawionej na podłodze. Codziennie od stóp do głów - awantury o to, że zgnije podłoga były na porządku dziennym ,bo przecież jak ktoś się dezynfekuje od środka to myć się nie musi.
Biżuteria ? ... zapomnijcie.
Jako dorastająca dziewczyna robiłam ją sobie z mniejszych i większych żołędzi, strzępów starej, zepsutej  biżuterii, pasmanterii. Z poprutej dzianiny i kłębków zdobytej wełny sama produkowałam sobie czapki, bluzki. Musiałam się tego nauczyć, bo szyjąca i "sztrykująca" perfekcyjnie matka nie chciała mi tego pokazać , ani też zrobić.
Ciepłą odzież kupowały dla mnie Babcia i Lonia, które miały naprawdę skromne środki.
Tym kobietom zawdzięczam, że miałam buty w ogóle.Wódka była przecież w domu rodzinnym Bogiem.
I tak przez wiele lat byłam przekonana, że zima to pora roku, w której się bardzo marznie - naiwnie myślałam,że wszystkim tak zimno, jak mnie. Nie były w stanie zaspokoić moich nawet najbardziej podstawowych potrzeb, które dla ojca i matki były marginalne. Dozgonnie pozostanę im wdzięczna za wszystko, co od nich otrzymałam. Każdy ma swoją rzeczywistość.
Czego mnie to nauczyło ?
Że nie mając środków na zaspokojenie potrzeb, ale za to mając kreatywność można mieć wszystko, albo sprawdzić praktycznie - przetestować - że większość tego, co rzekomo niezbędnie potrzebne to fikcja.

                                                           Znalezione obrazy dla zapytania emotikon oczko





                                       

W roku 2000 na skutek zrządzeń losu wróciłam do Żywca, do mieszkania jak z zamierzchłych lat 50-tych. Nie było łatwo. Noszenie węgla na wysokie drugie piętro, rąbanie drewna, palenie w piecach, albo grzanie wody bojlerem na arcy - drogi prąd. 
Kiedy skończyłam 16 lat jeszcze w Bielsku , ale już po zaopatrzeniu domu w termę łazienkową jak każda nastolatka zachłysnęłam się Polleną, Celią , Urodą i wszystkimi innymi firmami kosmetycznymi, które rozkwitły jak kwiat lotosu w gierkowskiej Polsce. Jednak moje zauroczenie kosmetykami, które jak sądziłam pozwolą  mi być zawsze piękną i młodą zeszło na drugi plan, kiedy pojawiły się prawdziwe trudności i problemy życiowe. No i tak zostało - z każdym dniem przekonywałam się, że jeszcze jedna rzecz jest mi niepotrzebna, albo mniej potrzebna niż myślałam, albo też, że można ją  z powodzeniem czymś innym zastąpić.
Już w młodości zrozumiałam, że prawdziwy luksus to ciepła woda, czyste łóżko, spokój, dach nad głową możliwość odpoczynku i spokojny sen tym bardziej, że potrójne  życie  kobiety podwójnie pracującej, studentki  i wyczynowego sportowca  wcale mnie nie rozpieszczało. Permanentnie brakowało mi czasu. Rano miałam trudności, żeby wstać i zwlec  się z łóżka Ponieważ jestem wysokoenergetyczna i mam atomowy power , rozkręcałam się już po godzinie  jak pershing, po  pracy biegłam na korty albo do pracy z młodzieżą jako trener albo do własnego treningu. Życie prywatne nie mogło leżeć odłogiem, więc na tym nie koniec. Z doby zostawało niewiele.
Wtedy już zaczęło do mnie docierać coś, co wyartykułowałam dużo później.
Na nic mi ta cywilizacja z jej tuszami do rzęs marki Max Factor, skoro można kupić  pudełeczko arabskiego cohla i malować się nim dwa lata w opozycyjnym do modnych reklam nurcie.
Skoro krakowska firma   http://www.lilylolo.pl/ produkuje wszelkie bazy do kosmetyków, a także gotowe kosmetyki - naprawdę EKO.
Wczoraj dostałam w prezencie drogi dezodorant super drogiej i ekskluzywnej firmy NONA - pierwszy na liście składników chlorhydratum  aluminium !!!!!
Podobno to firma maha- ekologiczna i prozdrowotna .
Wnioski co do firmy sprzedającej swoje produkty za  gigantyczne pieniądze pozostawiam Wam.
Po co mi drogi specjalistyczny krem do twarzy, skoro to tylko psychologiczny i reklamowy trick, a każdy najtańszy z hipermarketowej półki , choć też jest toksyczny to o 90 % mniej - sprzedający po prostu nie pakuje do niego tyle parabenów, oleju mineralnego, wazeliny i innych toksycznych składników, bo nie nie musi zadać sobie aż takiego trudu żeby sprzedać swój produkt.
Szminka i błyszczyk ? Na pewno nie L'Oreal ani Max Factor ani Coty  ani podobni  :)))))))) -  albo Lily Lolo albo własnoręcznie sama. W internecie jest sporo przepisów z filmikami. Nie zamierzam smarować się ołowiem , którego rzeczeni producenci dodają do swoich ingrediencji - licząc jak sądzę na to,  że używające ich kobiety nie  zastanowią się, jak są trute  i jeszcze za koszty tego morderczego procederu słono zapłacą , w przekonaniu, że poprzez drogi kosmetyk, drogiej, oszukańczej , nielojalnej i niemoralnej w stosunku do klientek firmy stają się bardziej seksowne, ekscytujące itd itp.
Jednym słowem, że jak będą intensywniej epatować sztucznym , nachalnym zapachem  miejskiej perfumerii to staną się divami, heroinami, damami  etc.
Po co mi to wszystko ?
Ekologiczny dezodorant można używać przez rok, a ocet i oliwa magnezowa, którą można sobie samemu wyprodukować są zawsze pod ręką -  nie trzeba biegać do sklepu kosmetycznego.
Balsam do ciała  :))))) także można sobie zrobić, wystarczy trochę materiału w postaci różnych olejków i 
oleju kokosowego - miksowany na kilka etapów i schładzany pomiędzy nimi powstaje w postaci poręcznego " majoneziku". Ponadto jeśli się komuś po prostu nie chce albo nie ma czasu wystarczy olej kokosowy pomieszać z kilkoma kroplami olejku - ja obstawiam piżmowy.
Jakiś kłopot z  myciem ? Niemożliwe. 
Wszędzie można kupić szare mydło, rozpuścić je z niewielką ilością wody i dodać ulubiony ekologiczny olejek , który jest olejkiem a nie trującą substancją, która go udaje. Podobnie zrobić szampon. Potem już tylko do płukania włosów ocet, zamykający łuskę.
Ja mam to szczęście, że córka mojej przyjaciółki dowozi mi szare  mydło z rdzeniem zrobionym na oliwie z oliwek i liściu laurowym, produkowane przez Pakistańczyków z Norwegii, gdzie pracuje.
Spełniła się jej obietnica " zobaczysz, jak zaczniesz używać, nie będziesz się musiała niczym smarować".
Fakt - okazało się, że żaden balsam ani inny teges nie jest potrzebny.
Że  przymus smarowania się spowodowany był chemią, która umieszcza się w środkach myjących, po pierwsze, żeby zabijała, bo nas za dużo żeby nami rządzić jak owcami, a po drugie po to, żebyśmy  się drapali, łapali grzybice, leczyli, kupowali leki i inne kosmetyki, które zlikwidują uporczywe objawy.
Po to nam taka cywilizacja. 
Mamy prać i myć się w środkach, które powinny być oznakowane trupią główką i skrzyżowanymi piszczelami ?
Wszystko po to, żeby było jeszcze bardziej toksycznie.
Zauważcie, że proszku "Biały Jeleń", mydła i całej linii kosmetyków opartych na tej przedwojennej formule w ogóle się nie reklamuje, a przecież stoi na drogeryjnych półkach.
Dlaczego - każdy się chyba domyśla.
Nie jest w interesie tych, którzy zrządzają naszą codziennością, żebyśmy byli suwerenami we własnym życiu.
Mamy być zależni od tej quasi -  cywilizacji.
Mamy się pryskać, smarować, farbować -wielokrotnie spotkałam się ze zdumieniem w oczach rozmówczyni/cy .... " to TY  nie farbujesz włosów ? ( wielkie oczy).
Dlaczego ?!!!!!!!!!!!
Przecież na pewno lepiej byś wyglądała ( nie jestem siwa, co widać na zdjęciach)!
No tak . Czasami  robię to ziołami. Efekt lepszy.
Doszliśmy do takiego stanu rzeczy, że osoba, która nie posiada na swojej głowie wyfarbowanej bądź wytlenionej szmaty, tipsów na paznokciach, rzęs z akrylu, permanentnego makijażu, pasemek, balayage'u, nastrzykniętych ust, silikonowego biustu, talii wysmuklonej o odjęte żebra, hybrydowego bądź jakiegokolwiek innego manicure i pedicure  jest uważana za niedomytego tumana i kocmołucha .
Po co mi taka cywilizacja, w której jak wyłączą prąd to i tak nie ma ciepłej wody, a w ogóle to ogrzewanie przestaje działać, nie działa TV - współczesna ukochana tłumu, nie ma internetu, nie można hałasować radiem ani innymi odtwarzaczami hałasu, haardcoru informacyjnego i muzyki.
Na skutek różnych awarii , wpadek, braków, sytuacji losowych i życiowych przekonałam się, że najlepiej liczyć na siebie i swoją wyobraźnię.
Wprawdzie korzystam  z jej wątpliwych dobrodziejstw, uskuteczniając niecywilizowane procedury "Lodowych Dam" - polewam się mianowicie z upodobaniem co rano najpierw gorącym prysznicem, żeby potem nagle zmienić go na lodowaty, zanim rozgrzane ciało się zorientuje, co mu szykuję - robię to przynajmniej przez 3/4 roku i rozsądnie odstępuję od tej procedury jak jest mi zimno albo nie czuję się na siłach.
Jednakże wiem już, że jakby co, to starym zwyczajem  miednica z gorącą  wodą a potem ... wiadro zimnej i też  mam to samo.
No a jeśliby zabrakło kogoś do polewania pod ręką - mam jeszcze groblę za oknem i rzekę. A w zimie śnieg - kiedyś w młodości jak brakło wody z powodu zamrożenia rur - topiłam śnieg z ogrodu,żeby  podgrzać wodę i dokonać ablucji.
Zawsze można przecież jeść ziemniaki pure, placki ziemniaczane, kluski ziemniaczane, zupę ziemniaczaną, krokiety ziemniaczane .... wystarczy mieć ziemniaki.
Łąka pełna jest żywych roślin - moglibyśmy się nimi po prostu paść jak to robią bracia mniejsi - to kwestia mentalności - jeśli ktoś mi mówi, że nie jest kozą, żeby  jeść trawę, to jego wybór.
Jeśli chodzi o mnie, jakby było trzeba, przez 2 tygodnie przyzwyczajałabym się do kąpieli w lodowatej rzece po zmroku, bez poprzedzającego ją gorącego prysznica.
Ocet zrobiony osobiście posłużyłby mi jako dezodorant.
Przypomniałabym sobie jak to jest robić biżuterię z żołędzi.
Zajączkowa spała przy otwartych na oścież  oknach w największy mróz, więc potrzebny jest tylko śpiwór - dlaczego więc nie własnoręcznie zrobiony.
Ludzie robią domy, dachy, toalety, ogrody.
Jest woda, jest powietrze, las , łąka, rośliny, bracia mniejsi - jakby mi zabrali delikatesy, cukiernie , galerie - to poszłabym porozmawiać z ludźmi w innym miejscu.
Przecież jestem niepoprawnie  towarzyską gadułą.
Więc  na co mi ta badziewiasta cywilizacja ?

Pozdrowienia i uściski.
Wiola Grigorijew

środa, 4 lutego 2015

Zimowa egzotyczna zupa Zbyszka

  

                                                         przepis autorski 

składniki do połączenia  w kolejności  5-ciu przemian :

- wrzątek (O)
- kasza gryczana (O) - nadaje zupie charakterystyczny bukiet
- 1-2 jagody jałowca (O)
- 2 duże marchewki (Z) w połowie starte na grubym oczku, w połowie poszatkowane 
   w plasterki
- 6 średnich ziemniaków(Z) pokrojonych w kostkę
- 1/3 pora (M) poszatkowana na ćwierć-plasterki
- ćwiartka selera (M) starta na grubym oczku
- płaska łyżka kminu rzymskiego (M)  - nadaje zupie charakterystyczny bukiet
- zioła Małgorzatki (M) - jesli zasolone to (W)
- czosnek suszony lub surowy (M)
- suszony czosnek niedźwiedzi (M) (jeśli macie )
- odrobina gorczycy (M) - niekoniecznie
- ziele angielskie  3 szt (M)
- liść laurowy (M)
- cząber suszony (M)
- lubczyk suszony korzeń (M) - niekoniecznie
- 1-2 puszki lub ugotowana samodzielnie czerwona fasolka (W)
- sos sojowy (W)
- sól (W) najlepiej warzona kłodawska albo himalajska
- łyżka dobrego octu (D)
- kurkuma (O)
- olej (Z) na koniec.

Zupę gotujemy jak klasyczną jarzynową , składniki należy trochę pogotować, żeby się dobrze połączyły.
Jeśli zachodzi potrzeba, doprawiamy przechodząc po kole przez poszczególne przemiany.
Ma interesujący smak - można ją jeść saute albo z pieczywem , ewentualnie z dodatkowymi ziemniakami.
                                        


Smacznego

niedziela, 1 lutego 2015

Rejs po Matrixie


                                   

                             

 

                                   

                                 czyli instrukcja obsługi piekielnej gry

                                                  
                                                 albo rzecz  o  konsumpcji




                                          

                                                      

Zrelaksuj się, usiądź wygodnie w fotelu i zanurz się w sobie.
..........................................................................................................................................

Jesteś całkowicie bezpieczna /y, ponieważ osobiście wybrałaś /eś tę piekielną grę. 
Więcej niż piekielną - gra jest po prostu arcy - piekielna, a Ty jako jej amator /ka  i uczestnik pokazałaś /eś, że jesteś Śmiałkiem. Nie można Cię inaczej nazwać. Powiedziałabym nawet, że to zbytnia śmiałość, załapać się na kolejne inkarnacje w tym hologramie oszustwa, pozornej karmy, pozornych mistrzów, często pozornych aniołów i opiekunów duchowych.
Musiała Tobą kierować niepowstrzymana ciekawość jak to jest w takim hadesowym grajdołku, gdzie nawet cierpienie Persefony nabiera posmaku wątpliwości, której jedynym celem jest nabijanie kolejnych Dusz w butelkę dla własnego energetycznego interesu, dla totalnej ściemy , kuromysła i cwaniackiego oszustwa.



                               





Ale mam dla Ciebie dobrą nowinę    :    )))))))))))).

W każdym piekle można założyć partyzantkę, zrobić rewolucję  i wdrażać permanentnie totalny sabotaż, wychodząc z założenia, że jesteś Niezależną, Suwerenną Świadomością i nikomu ani niczemu ( to w odniesieniu do demonicznych kreatur ) nie pozwolisz się łoić, bo nie masz na to ochoty.
Jednym słowem powyrywać pióra z d ** y  indorom poprzebieranym za pawie.
Tak sobie myślę, że każde małe zwycięstwo to pstryczek  w nos głupkowatego Matrixa i jego nie bardziej mądrych władców.
To serce jest mądre i inteligentne.
Kto nie ma serca dla innych jest jak ożywione zombi.

Więc do dzieła. 
Stwórzmy Frondę DUSZ.
Wspierajmy się wzajemnie we wszystkim, odpuszczając sobie na początek - dopóki nie zrozumiemy,że to one są solą ziemi dla Absolutu - wszelkie różnice.
Przyzwyczaimy się powoli, w końcu nowe już JEST i nic tego nie zmieni. teraz to tylko kwestia linearnego- na razie - czasu    :)))))).
Pycha jest uciążliwa, ale pozwala jej beneficjentom na szybką naukę.
Opowiem Ci dzisiaj jak radzić sobie ze spożywczymi oszustwami i pułapkami w grze.
w tym celu podzielę nasz rejs na kilka etapów, żeby uporządkować tę opowieść.

Po pierwsze : jarzyny i owoce.
          
                                    

Jest dla nas wszystkich oczywiste, że dostęp do czystych, zdrowych plonów Matki Gai jest drastycznie utrudniany i zawężony. Zwróć proszę uwagę, że tańsze w produkcji - bo np. nie oczyszczane półprodukty - jakimi są grubo mielone mąki - są nieraz  kilka razy droższe od tych naprawdę droższych w produkcji.
Ba.
Trucizna się opłaca.
Można za jej pomocą depopulować Ludzkość tak, jak za pomocą szczepionek - przecież każdy musi jeść, tak jak musi się urodzić żeby tu być.
Ale nic straconego, chociaż większość z nas nie ma dostępu do upraw ekologicznych, lub po prostu notorycznie okradana przez zarządzające ogólnym  interfejsem gry paskudy nie ma na to ciężko wypracowanych środków finansowych, które odpływają do ich fizycznej i energetycznej kieszeni.

My, partyzanci mamy na to sposób.

Po pierwsze, jeśli masz bardzo skromne środki finansowe i dokupowanie nawet niewielu akcesoriów sprawia Ci problem zaopatrz się w sól kłodawską, która nie zawiera antyzbrylacza.

Po drugie : jeśli stać Cię na dodatkowe zakupy kup sobie duże opakowanie sody i do tego od razu kilka butelek taniego spirytusowego octu.

W pierwszym wypadku do litra wody dodajesz łyżkę soli i płuczesz zatrute powierzchniowo jarzyny w tym roztworze, żeby pozbawić je pestycydowego filmu i wszelkich szkodliwych bakterii i wirusów.  

W drugim wypadku ...... podrzucam Ci link
No to mycie warzyw  mamy z głowy, teraz płyn do naczyń.
Jak słusznie piszą w powyższym linku, kupienie jakichkolwiek ekologicznych płynów , dotyczy to także płynu do naczyń to koszt około 30 złotych.
Rozumując logicznie - jeśli posłużymy się sodą oczyszczoną, wodą, octem, rozpuszczonym szarym mydłem ,to po dobarwieniu takiej mikstury np. domowym sokiem malinowym płyn wyjdzie nam cacy.
Ale od czego blogerzy, linki i dzielenie się wiedzą.
No więc do roboty i podziękowania dla tych, co już się dla nas napracowali.

                                          
                                       heart drawn in lipstick and lip imprint





Teraz odpadło nam także mycie naczyń zważywszy, że przypaleniznę wystarczy zalać wodą z solą i pogotować chwilkę.
Aż mi się humor poprawia, jak myślę o tym, że to poprawi Ci zdrowie.
Umyte warzywa, umyte naczynia i talerze, znikła przypalenizna, zatem wracajmy do wsadu  do naszego kotła.
Jeśli używasz jeszcze mięsa i nabiału, to wiesz co robić. Mięso najlepiej z podwórka, może być od sąsiada choć żal mi tych biegających po nim dzielnych Małych Dusz, które tak odważnie nam sekundują i tak hardo stawiają czoła termu piekłu, towarzysząc nam mimo braku naszej uwagi, szacunku i miłości.

Postaraj się chociaż, żeby skoro oddają dla Ciebie życie nie cierpiały jeśli tylko to możliwe .... proszę Cię o to osobiście.
Co do nabiału - kupuj tylko świeży dokładnie sprawdzając, czy śmietana nie zawiera modyfikowanej skrobi, ser dodatkowo antybiotyków i wszelkiej chemii chyba, że serfując po internecie upewnisz się, że zawarte w nim składniki są rzeczywiście nieszkodliwe, co może mieć miejsce.
Pamiętaj jednak, że wszyscy jesteśmy permanentnie zagrzybieni candidą albicans i innymi grzybami z powodu konsumpcji cukru, nabiału i także kawy ( ciekawa rzecz, przy grzybicach u kobiet specjaliści zalecają odstawienie cukru i kawy na 3 miesiące - to daje efekt jak widać - ale stosowane dalej zabezpiecza przez nawrotami ).
Hunzowie używają tylko surowego mleka w naturalnej nie odtłuszczonej postaci ( wszelkie zmiany składu powodują, że produkt traci  cechy bezpiecznego i odżywczego i staje się toksyczny- to wiemy).
Sprawdzaj masło, które kupujesz, bo pachołkowie Matrixu, służący jak prostytutka pod latarnią Mamony sprzedają Ci często rakotwórczy olej palmowy pomieszany z toksycznym mlekiem i aromatem świeżego masła. Widzimy na maśle opis : 82% tłuszczu i to obliguje producenta do tego,żeby tłuszcz był maślany, bo przecież masło z nie-mleka nie jest masłem, jednak nagminnie się zdarza, że takie masło nie jest  masłem naprawdę.
Masło Polskie w granatowej metalowej folii jest z mleka - to wiem na pewno, w opisie powinno być, że surowcem jest śmietanka lub że jest to tłuszcz maślany.
Dobrej jakości i nie podsypany soją GMO i innymi diabelstwami jest jeśli używasz - nabiał firmy "Koło"
Ku mojemu zdumieniu zobaczyłam także w sklepie TESCO,że zrobiona przez nich śmietana jest saute ....no cóż tak to jest - trzeba być uważnym, jeśli używasz to sprawdź.
Szukaj produktów bez dodatku " odżywczej chemii". która ma Cię po prostu szybciej posłać do diabła, żebyś jak najszybciej inkarnował zmieniając awatarę na nową, z której  paskudy będą mieć jak z nowego samochodu więcej pożytku.
Oczywiście istnieje alternatywa dla mleka w produktach, które z ze standardowego przepisu wymagają jego dodatku.
Bez problemu zrobisz mleko kokosowe, możesz je zebrać w postaci śmietanki po uprzednim schłodzeniu i jak chcesz zrobić bitą śmietanę np. na ksylitolu.
Mleko orzechowe, migdałowe czy  owsiane to także doskonałe alternatywy zwłaszcza, że z owsa robi się jogurt  tą samą techniką produkcji. W necie znajdziesz linki, tylko wpisz.....
Kawa zbożowa z przyprawą do kawy firmy "Sante" ( bez chemii jak powiedziałam ) to po prostu podnosząca libido pyszota ..... a przecież na zdrowiu nerek, wysokim libido i smacznej kawie wszystkim nam zależy.
Jak zapewne wiesz z orzechów i nie tylko można zrobić sobie dobry ser ulubionego rodzaju.
Podrzucam Ci linki    :)))))))


Jak do nich wejdziesz to zwariujesz  :) ja od razu wsiąkam i dochodzę do wniosku, że
 nawet jakbym chciała naumieć się weganizmu to i tak nie wydolę z uwagi na to jak ogromne są zasoby ludzkich pomysłów, a ćwiczę przecież od bez mała 25 lat.
Tutaj dowiesz się jak robić śmietany, mleczka, sery i nie wiadomo jeszcze co. Żyć nie umierać.


                                           

Nawet nie usiłuję wyczerpać tematu.

Teraz mąki, makarony, kasze.

Mąki pełne można już bez problemu kupić za stosunkowo niewielkie pieniądze - co ciekawe - obłudne hipermarketowe rekiny spożywczego rynku, na które często jesteśmy zdani z powodu braku pieniędzy i trudności z zaopatrzeniem - sprzedają je często w promocyjnych cenach. Należy jednak dokładnie sprawdzić co kupujesz.
Kasze - zwłaszcza gryczana i jaglana są bezpieczne, podobnie jak pełny ryż i komosa.
Myślę tutaj o glutenie, na który spora grupa ludzi ma utajoną nietolerancję.
Podobnie makarony z tych produktów.
 Są jednak drogie, dlatego powołuję się na  casus Mojej Pięknej Babci Julii, której zawsze sekundowałam, kiedy robiła makaron.
Kup sobie żarnowy młynek, bo mój udarowy poszedł do nieba przy robieniu maki jaglanej i gryczanej, a zwłaszcza nie spodobał mu się sezam w dużej ilości.
Ziemniaki od przyzwoitego dostawcy ( często jest to po prostu nasz sąsiad ) są produktem jak najbardziej bezglutenowym i niskokalorycznym  ( nie tuczą z tłuszczami, tylko z białkiem ! ). Ponadto odżywiają lewą nerkę. Kupione na targu NA PEWNO nie będą takim magazynem chemii jak te z hipermarketu, choć obserwuję, że przy wzorcowym żywieniu nawet po takich warzywach zdrowie jest całkiem przyzwoite, ponieważ nasza zdolność do detoksykacji jest ogromna. Wesprzyj najmizerniejszego i najskromniejszego na tym targu sprzedawcę, on się ucieszy zarobionymi pieniędzmi, Ty będziesz mieć zdrowsze jedzenie.
Drogie mąki  jak np. jaglana zrobisz za połowę ceny - u mnie 400 gram kaszy jaglanej to 2 złote, a 300 gram mąki to 4 złote. Przelicz ; za 5 złotych mam z własnego młynka kilogram dobrej maki na chleb, placki, ciasto, makaron. pierogi, łazanki, prażuchy ( mniam ). W sklepie  kilogram tej mąki to 13 złotych.
Pusty śmiech mnie bierze, jak ktoś mówi, że się nie da - przecież Pol(ka)ak potrafi.Ponadto mnożą się piekarze piekący uczciwy chleb. Naród ma dość bielonej gumy.
Jak widać Matrix nie jest w stanie zmusić nas do jedzenia trefnego chleba, makaronu czy ciast.
Zwłaszcza, że ......
spora część ciast doskonale słodzi się jabłkami, bakaliami ( firma Makar, dostępna np. w Kauflandzie robi bez chemii - jest takich więcej - poczytaj nalepki) - mimo mojej  rezerwy do ksylitolu - skoro nie powoduje fermentacji w żołądku na pewno jest lepszym  wyjściem niż cukier, w niewielkich ilościach lub od czasu do czasu zapewne jest mniejszym złem, co w stanie okupacji naszego zdrowia  przez  jahwe'idalne  istoty zakochane w energii zdrowia i pieniędzy, które mogłyby nam przy okazji jego utraty odebrać jest zapewne wyjściem awaryjnym
Ale od czego witariańskie i wegańskie musy słodzone daktylami.
Pulpa daktylowa jest doskonała do słodzenia wszelkich owsianek, kawy - także zbożowej, napojów ( w końcu przecież można je przecedzić, powideł ( świetna ze śliwkowymi z dodatkiem czerwonego wina i korzennych przypraw). Doskonale nadaje się do słodzenia ciast, zwłaszcza piernikowych, w internecie sporo jest przepisów na ciasta z musami i polewami na bazie daktyli.
Na daktylach " robi się" bardzo dobra polewa czekoladowa.
Weź więc pod uwagę ich silne przeciwzapalne działanie.
......naleśniki z masą szarlotkową doprawioną cynamonem i goździkami, kardamonem ... albo po prostu kupioną czystą przyprawą do kawy firmy "Sante", polane takim czekoladowym sosem to nawet dla takiej "swithlady" jak ja aż nadto na co najmniej 3 godziny, a nie mam problemu z przemiana materii.
Na blogu " dla Wioli" na którym dotychczas publikowałam znajdziesz przepis na czekoladowe ziemniaczki ... mogą być kokosowo-żurawinowe i jakie tylko chcesz - np. kokosowo-daktylowe - włącz wyobraźnię i ruszaj... Masa czekoladowa na pestkach, orzechach i pulpie daktylowej to doskonały półprodukt do ciast, ciasteczek, pełnych drożdżówek.
W necie jest bardzo dużo przepisów na czekoladę - wiele z nich to przepisy bez cukru - na daktylach udaje się świetnie - popracuj nad domowymi słodyczami, bo to następny temat, który własnie strategicznie rozpracowaliśmy. 

Nie używaj soi, bo to antypokarm - to kolejna istotna informacja - opisałam ten problem w poście ' Sojowe komety" na blogu http://leczsiedieta.blogspot.com  czyli " dla Wioli".

Dodatki do chleba :

wszelkiego rodzaju pesto, smarowidła, pasty na jajach, warzywne, paprykarz szczeciński - możesz zrobić sobie samodzielnie, podobnie jak sałatki. zarówno w wersji wege jak i  standard.
Orzechy, ziemniaki, pestki to świetna baza, więc jeśli kupisz dobrej jakości lub nazbierasz jesienią z przydrożnego orzecha - to masz  wartościowy surowiec.Nikt mi nie powie, że zawartość się ubrudziła od spalin i kurzu.


                                                      Znalezione obrazy dla zapytania orzech włoski obrazy

Co nam pozostało ?
Wiesz przecież jak robić pyszne pasty i sałatki, które zawsze robiły nasze Mamy w domu - jak jesteś mięsożerna /y to chociażby z kiełbasy, która można zrobić w słoiku ! Byleby nie z plastiku, arabskiej gumy, papieru toaletowego i kolorowych barwników.

Sosy :
.... są łatwe - nie wiem czy wiesz, że jeśli poszatkujesz cebulę, udusisz lub usmażysz ją, dodasz składniki jak do pieczeni i przyprawisz sosem sojowym to uzyskasz sos ... gulaszowy ! Tak ! Gulasz to nie mięso tylko przyprawy.
Sos buraczany, marchwiowy, wymyślony przeze mnie szmaragdowy ( blog Ani Bogusz  " dla Wioli" ), szpinakowy, koperkowy, pietruszkowy, chrzanowy, beszamelowy na mleku wege, pieczarkowy.... koniec wyliczanki - z każdego składnika jakiego zapragniesz tak naprawdę możesz zrobić sos na bazie zasmażki, lub co jeszcze lepsze ... użyć babki płesznik albo mielonego lnu do przygotowanej przez Ciebie i dowolnie doprawionej bazy. Nasze Babcie i Mamy zakłócały kapustę startym ziemniakiem, który doskonale zagęszcza, podobnie jak dodanie jakiejkolwiek kaszy zagęszcza zupę.
Są jeszcze sosy kuchni śródziemnomorskiej a to przecież prawie w 99% wege produkty !
Widziałaś /eś kiedyś mięsny vinegrette  ?...    :)))))))

                                       


Co jeszcze powinnismy uzgodnić, żebyśmy mogli w spokoju ducha łoić Matrix zamiast On nas i żeby nareszcie w tej grze pojawiło się dla Nas trochę radochy ?

Ulubiony fastfood czyli ketchup.     
  
Fastfood ?!!!!!! Kto tak powiedział ?
Przecież do każdego przepisu a jest ich multum można zamiast cukru dodać daktyle lub ksylitol, ewentualnie miód, który w niewielkich ilościach i na zimno jest dopuszczalny w diecie. Robisz wtedy ketchup i dosmaczasz go miodem jak już ostygnie.
No to do dzieła :


Majonezy :

z gotowych "Kielecki" jest uczciwie zrobiony ( zrobiłam go kiedyś sama, dlatego wiem,że rzeczywiście majonez bez konserwantów przechowuje się spokojnie przez około 3 tygodnie albo i więcej w lodówce       ( nigdy nie próbowałam przechowywania w piramidce ale muszę poszperać w necie gdzie ją kupić).
Jest na majonez klasyczny wiele przepisów, równie wiele jest wegańskich ; więc sprawa jasna,


Pasztety :

nasze Babcie i Matki robiły je same - zdrowie to moim zdaniem wystarczająca zapłata za zmęczenie.
Przepisy w internecie to galaktyka opcji, także wegańskich z soczewicy, pieczarek, kasz, cukini, bakłażana ze słonecznikiem ( ma lśniącą skórkę i smakuje pycha ).
Nie będę Cię pouczać, bo skoro  mi tutaj towarzyszysz,to znaczy, że wiesz o czym rozmawiamy.
Dlatego tylko jeden przykładowy link:

                    http://www.takeitizzy.pl/pasztet-z-soczewicy-i-ciecierzycy/ 
                                    
                                                   a do linku jego zdjęcie
                             Pasztet wegetariański z soczewicy i ciecierzycy

to na wszelki wypadek gdybyś uznał /a, że szkoda pracy, lepiej sobie poleżeć     :))))))))

Jajka : 
jeśli je jesz to wiesz, że można kupić od każdej osoby, która hoduje kury i do tego widzisz jak są traktowane. 

Oleje :

dobry olej z dobrego surowca to duży wydatek , a przecież potrzebujemy tłuszczy roślinnych - to one zapewniają nam w dużym stopniu ochronę przed odwodnieniem co zaobserwowałam na sobie - piłam spore ilości kawy jednocześnie całe życie nie żałując sobie tłuszczu ....nigdy nie było problemu z suchą  skórą, zapewne te fakty są powiązane. Poza tym uwielbiam dobre pierogi z cebulką i tłuszczykiem.
Amerykańskie otyłe i schorowane społeczeństwo załatwiła dieta wysokobiałkowa , pozbawiona całkowicie tłuszczu za to z duża ilością  cukru. Tak się robi ludziom wodę z mózgu : zabiera się im konieczny składnik a za to dodaje obciążające białko i zwykłe odchody bakterii Colie - czyli otępiający aspartam.
Poza drogimi naturalnymi olejami, które często nie nadają się do smażenia istnieje oliwa z oliwek ( firma Monini jest ok - ponieważ trzeba tutaj uważać - włoska mafia robi kokosy na oszustwie - oliwie z oliwek podlanej olejem słonecznikowym nie posiadającym zapachu i aromatu).
Nie daj się nabrać na olej palmowy - to rakotwórczy piekielny produkt w przeciwieństwie do dobrego oleju kokosowego.
Sama ciągle się uczę, nabierając się na kolejne produkty, które mają być rzekomo naturalne.
wyobraź sobie, że odkryłam ostatnio w Kauflandzie olej czeski " ceresol", który jest wyraźnie oznakowany na brak GMO ! Nadaje się oczywiście do smażenia, więc 3 litry za 13,50 to zupełnie przyzwoita cena.
sprawdź u siebie w sklepie.
Można smażyć na sklarowanym maśle, można sporządzać masło białe i brązowe ( poprzez długie i lekkie podgrzewanie - tak robią zawodowi kucharze) to ostatnie do polewania różnych pyszności.

Zielenina :
pietruszka, cebulka, koper, zioła hodują się spokojnie same w skrzynce lub doniczkach.
Pewnie się zdziwisz, ale jeszcze miesiąc temu zanim spadł śnieg zbierałam ( ku swojemu zdumieniu  i nagłej eurece ) listki młodego mlecza, który po prostu smakuje jak ruccola i rośnie jak nie jest zimno dalej nawet w listopadzie i grudniu i styczniu !
Zamierzam konkretnie się poduczyć w zakresie dzikich roślin, bo łąka, lasy i góry tuż za oknem.

Chyba pora zbastować, siedzę i piszę tak już  ponad 2 godziny.
Jak o czymś chwilowo zapomniałam , to przepraszam.
Zostawimy sobie to na następny rejs, który odbędzie się także po krainie kosmetyków, mydeł, pachnideł i urody, bo to temat totalnie powiązany ze zdrowiem i żywieniem. mamy prawo do młodości, urody i zdrowia.

Ściskam Cię serdecznie.
Wiola Grigorijew

                                       


Spieszę jeszcze wyjaśnić, że to pyszne danie na mojej misce ma na imię Dorotka.
Zarządcy Matrixa mają dzisiaj zły dzień i od nas zależy czy będzie się to zdarzać coraz częściej.


                                                   



...............................................................................................................................................
Do następnego razu 
                                                  


                                              

niedziela, 25 stycznia 2015

Z cyklu bajki Matrixa: Syrenia dieta



Z  cyklu  bajki  Matrixa:  Syrenia dieta

Dedykacja
…………………………………………….…………………………………………………………………………………………..
Prawie 15 lat temu wróciłam do małego miasta Żywiec, z którego pochodzę.
Powrót był powalający – jak mi się wówczas wydawało, będzie dużo lepiej niż kiedyś – zniknie syndrom „Archiwum X” z dziecinnych lat, myślałam naiwnie, że wszelkie zło, którego doświadczałam tutaj w dzieciństwie odeszło z tymi, którzy  zabrali je do grobu.
Myliłam się. Wychowali następne pokolenie na surrealistyczne ludzkie potwory.
Musiałam budować sobie własne środowisko, poznawać w tym hermetycznym,  małym kręgu skarlałych demonów prawdziwych ludzi i szukać wśród nich przyjaciół.
Udało mi się – dzisiaj w moim życiu jest kilka osób, o których nie zapomnę w żadnym następnym wcieleniu – mam nadzieję, że już  POZA  TYM  MATRIXEM.
Piętro niżej – mieszkanie dokładnie pode mną zajmują Heniek i Lidka, ludzie starsi ode mnie – należący do pokolenia moich rodziców – ich rówieśnicy.
Paradoksalnie ja – córka ich koleżanki i kolegi z lat młodości, zaprzyjaźniłam się z Nimi jak równolatka – podobnie jak Zbyszek.
Lidka była osobą szczególną – zwracała w tym prymitywnym,  nieokrzesanym środowisku uwagę swoimi przedwojennymi manierami, klasą ducha i serca. Zbliżyłyśmy się do siebie mimo różnicy pokoleń i  nawet kiedy zupełnie się rozmijałyśmy, zawsze iskrzył  między nami błysk porozumienia na każdym poziomie i na każdy temat.
W latach 50-tych i 60-tych XX wieku o dwóch kobietach w tym mieście mówiono:
                           To jest najpiękniejsza dziewczyna w tym mieście.
 Jedną z nich była Lidka, drugą moja Matka Lilka.
… One same mówiły  TO  o sobie wzajemnie.
To przedwojenno – wojenne pokolenie spotkał w małym mieście niełatwy los.
Nie ominął też Lidki i Lilki.
Moja Mama umarła 13 czerwca 2012 roku.
Dzisiaj umarła Lidka.Moją dzisiejszą bajkę dedykuję OBU SYRENOM.20 stycznia 2015r.
Wiola Grigorijew
………………………………………………………………………………………………………………………………………………..

Jan Christian szedł szybkim krokiem. Wiatr przynoszący zapach ryb i krzyk mew owiewał jego twarz. Mokry  piasek lekko skrzył się w słońcu, chociaż dzień nie był gorący – przecież to już październik – blask słońca przytłumiła mgiełka jesieni – mimo lekkiego harmideru  powodowanego krzykiem ptaków słychać było medytacyjną ciszę.
Oddalał się od portu, zabudowań i przycumowanych łodzi. Pozostawił za sobą przybrzeżne śmieci i skierował się do skałek i kamieni, na których zwykle siadywał.
Te skałki miały dla niego szczególne znaczenie – to tutaj rozmyślał nad swoimi porażkami i zwycięstwami – często nie widząc zupełnie pozorności tych drugich.
Usiadł jak zwykle i wsłuchiwał się w tajemny szept morza, kiedy mokra dłoń musnęła jego kark i szyję.
Odwrócił się gwałtownie i na widok wodnej muzy  szeroki uśmiech rozświetlił mu twarz tak, że zupełnie przestał być smutny.
- Witaj Hans … SYRENA uśmiechnęła się zniewalająco.
- Witaj – odpowiedział z uśmiechem odwracając się do Niej. Dawno Cię nie widziałem … stęskniłem się, brakowało mi Ciebie. W przeciwieństwie do LUDZI.
- Byłam tuż obok Ciebie wiele razy, kiedy tutaj przychodziłeś, ale nie miałam odwagi przerwać  Twojego zamyślenia.
Mocne zęby na moment zalśniły w szerokim uśmiechu. Jednym ruchem strząsnęła z sięgającej do pasa lwiej grzywy krople wody, a mokre loki błysnęły starym złotem.
Zaraz potem znowu zaczęła chrupać algi.
- Znowu jesz ? Uśmiechnął się czule na widok jej menu.
- Gdybyś mnie nie zauważył pewnego ranka konsumującej je zajadle, nie byłoby pewnie wielu Twoich bajek.
- Zgadzam się z Tobą – przytaknął i kiwnął głową.
- Nie rozumiem tylko, dlaczego wszystkie Twoje bajki są takie smutne. Mówiąc to przekrzywiła nieco głowę  i przyglądnęła mu się uważnie , pochłaniając kolejny kawałek morszczynu.
- Skąd ten smutek… Hans.
- Bo życie jest bardzo smutne – westchnął.
- Martwisz się, że zostałeś bardzo sławnym pisarzem zamiast robić marne buty ? Uśmiechnęła się, poprawiła ciało na kamieniu tak, że kobiecy tors jeszcze piękniej konweniował z rybimi biodrami i ogonem, a łuski błyszczały w słońcu jak posypane diamentowym pyłem.
- Ha! Ha! Ha! Teraz śmiała się już głośno.
- Hans !!! Jesteś niepoprawny. Marudzisz cały czas o jakichś swoich porażkach a nie widzisz swoich zwycięstw i do tego jesteś dość zabiedzony, bo nie potrafisz porządnie sobie pojeść! Ze szczęśliwych Syren zrobiłeś prototyp nieszczęśliwej Syrenki marzącej o księciu i dwóch nogach…
- Zrozum Hans – MY  JESTEŚMY  SZCZĘŚLIWE!
Nogi nie przeszkadzają nam  w praktykowaniu miłości jak Wam, ludziom – spojrzała na Niego zadziornie.
Żyjemy, pływamy, bawimy się, kochamy się, śpimy i jemy.
Nasze życie to nieustający medytacyjny speed – jak to nazwą w XXI wieku, kiedy wszystkim wpierać się będzie, że nie istniejemy.
- No cóż – nie wiem co mam robić, ciągle jestem taki smutny.
- Jedz wodorosty!
Spojrzał na nią jak na szaloną.
- Jedz wodorosty! Powtórzyła. Syrenia dieta.
- Ale co to da ? Zawiesił głos, odwracając się do niej całym ciałem z zaciekawieniem.
- Aaa ... tę bajkę to już opowie Wiola, nie Ty –  zaśmiała się do Niego samymi oczami i w mgnieniu oka zsunęła z kamienia, na którym siedziała.
Kiedy znikała w falach  machnęła mu ręką coś jeszcze wołając i obiecując następne spotkanie.
- Właściwie to racja – pomyślał. Mogłem przecież napisać, że ten idiota książę po wielu latach jeszcze żałował, że ożenił się z inną, bo nie miał na tyle rozumu, żeby dostrzec prawdziwą SYRENĘ. W końcu to byłby jakiś  happy end.
………………………………………………………………………………………………………………………………………………..

Czas na moją bajkę.
Choć myślę, że jest już dla Was oczywiste - chodzi o wodorosty.
Jeśli żachnęliście się na to ostatnie zdanie uprzejmie wyjaśniam: w polskim morzu brak morszczynu pęcherzykowatego, bo jest tak brudne, że przestał rosnąć w wodach Zatoki Gdańskiej.
Czemu to jednak przeszkadza?
Otóż niczemu.
Możecie jeść zarówno morszczyn nie-polski , bo sprowadzany,  jak agar, wakame, kombu, arame,  dulse hijiki i noru.
Wszystkie praktycznie dostępne są w naszych sklepach ziołowych i ze zdrową żywnością lub w sprzedaży internetowej.
Dlaczego właśnie algi  dzisiaj Wam polecam?
Po pierwsze: pochodzące z morskiej wody należą do przemiany WODY.
Bardzo efektywnie i szybko wzmacniają obie nerki, zwłaszcza wyrównują deficyt yin w nerkach.
Ten deficyt jest bardzo uciążliwy i grozi zaburzeniami funkcjonalnymi.
Wystarczy powiedzieć, że puste yin nerek prowadzi do zmęczenia, rozdrażnienia, objawia się suchością w gardle, wieczorną gorączką i nocnymi potami, słabością i bólem bioder i kolan, utrudnionym zasypianiem, osłabieniem pamięci, palpitacjami, szumami w uszach i pogorszeniem słuchu.
Słabe nerki to słabe kości, brak libido, choroby zwyrodnieniowe układu kostnego, słabe zęby, włosy, brwi, chory kręgosłup i problemy z mózgiem, który kontrolują.
Oznacza to także różnego rodzaju inne zdrowotne implikacje, bo przecież nerki nie są na tym polu walki same. Są połączone z każdym innym narządem systemowo, zwłaszcza wpływają w obiegu kontrolnym na stan serca, jelita cienkiego, potrójnego ogrzewacza, a w obiegu odżywczym na stan wątroby i pęcherzyka żółciowego, którym podają energię .
Jednak ocenianie wodorostów jako jednego z możliwych aspektów naszej diety byłoby niepełne, gdyby spojrzeć na to tylko w kontekście pracy nerek.
Jako składnik naszego menu – jeśli się w nim pojawiają wpływają dosłownie na cały system ciała, w znaczący sposób suplementując niektóre braki.
Skupię się tutaj tylko i wyłącznie na najważniejszych efektach ich włączenia do diety, pozostawiając Wam cały ocean Internetu do surfowania w poszukiwaniu dobroczynnych informacji o ich właściwościach.
Tak więc najpierw ogólnie:
- są jednym z najbogatszych źródeł jodu, wapnia, także żelaza
- niektóre zawierają także mangan
- stanowią dobre źródło łatwo przyswajalnego białka
- korzystnie działają na wątrobę i tarczycę
- wspomagają leczenie artretyzmu, reumatyzmu i osteoporozy
- wspomagają leczenie chorób płuc, krążenia i nadciśnienia
- poprawiają stan skóry i włosów
- wspomagają trawienie i regulują wypróżnienie
- obniżają poziom cholesterolu
- leczą stany zapalne.

Na pytanie skąd i gdzie ja wezmę wodorosty, odpowiadam od razu.

Najprościej jest kupić agar, jest osiągalny wszędzie, nawet w takiej mieścinie jak żywieckie
(marquezowskie)  Macondo.
Kupicie go w każdym sklepie ziołowym i ze zdrową żywnością. Internet też pełen jest ofert.
Bez trudu kupicie suplement o nazwie „Kelp” – jednak kupujcie tylko ten o naturalnym składzie  ( http://kelp.net.pl/), bez wypełniaczy, konserwantów i całej tej chemii, bo przecież to tę chemię między innymi w wyniku kuracji ma usunąć.
Z zakupem wakami, hijiki, kombu, nori i dulse również nie powinniście mieć problemu, zwłaszcza, że taki zakup to zaopatrzenie na jakiś czas, ponieważ większość z tych glonów to doskonałe dodatki do innych potraw i systematyczne ich używanie przynosi oczekiwane efekty.
Wpisanie w wyszukiwarkę nazwy wodorostu powoduje natychmiastowe ukazanie się linków do sklepów, które je  sprzedają.
Bardzo istotne jest w tym wszystkim, iż w Polsce, w której większość powierzchni przypada na tereny z niedoborami jodu nie ma właściwie poza przyjmowaniem jodu np. w postaci jodyny, płynu Lugola (ostatnio już nie na wodzie tylko na toksycznej glicerynie)  lub innych jodowych suplementów, których działanie na przyjmującego nie jest zapewnione - nie ma właściwie – bez starannie przemyślanej diety możliwości dostarczenia sobie tego pierwiastka.
Występuje wprawdzie w brokułach, szpinaku, jajkach, winie czerwonym, winie białym, pieczarkach, marchwi (karotka), w dużej ilości w gruszkach i kiełkach, kłania się bogata w jod rzeżucha, która zarówno w kiełkach jak w postaci dorosłej jest jadalna i smaczna.
Jednak jego zawartość w tych składnikach zawsze jest uwarunkowana jego zawartością w glebie, a z tym w wielu krajach Europy – w tym w Polsce bardzo kiepsko.
Pokrótce omówię zatem zalety diety Syreny,  skupiając się na wyżej wymienionych wodorostach.
Arame      -  jod, wapń, żelazo, łagodzą wysokie ciśnienie, pomagają w leczeniu chorób
                      kobiecych i schorzeń jamy ustnej.
Dulse        -  jod, mangan, żelazo.
Hijiki         -  wapń; normalizacja  poziomu cukru, korzystny wpływ na tarczycę
Kombu     -  wspomaga leczenie chorób płuc, nadciśnienia, chorób krążenia,
                      artretyzmu, wzmacnia odporność
Wakame  -   wapń:  leczy osteoporozę; zapewnia zdrową skórę i mocne włosy.

Wszystkie wyżej opisane bez problemu kupicie w byłym PRL-u , zwanym obecnie III Rzeczpospolitą.
Wszystkie świetnie spełniają swoją rolę jako dodatek do zup, sosów, sałatek, kasz, ryżu, komosy, jako dodatek do farszów wszelkiego rodzaju, dlatego pierogi z wodorostami ależ owszem, ależ tak, podobnie jak naleśniki, krokieciki  i w ogóle wszystko jak się nad tym zastanowić.
U mnie ostatnio dyżuruje wegetariańska galaretka z warzywami, często z dodatkiem połówki jajka, a  jeśli ktoś jeszcze je mięso, także może wzbogacać każdą sporządzoną z niego potrawę – tym bardziej wszelkie mięsne sosy i farsze.
Dla mnie przynajmniej panierka z suchej bułki z dodatkiem sproszkowanych wodorostów, jeśli ktoś nie życzy ich sobie bezpośrednio na talerzu jest jak najbardziej do przyjęcia.
Załamanych bukietem smakowo-zapachowym morszczynu pęcherzykowatego, który jest niezwykle leczniczym suplementem (a zwłaszcza tych, którzy bardzo pragną schudnąć, a przecież morszczyn to ułatwia skomponowany w suchej mieszance  z prawoślazem i lukrecją – mielimy i jemy po łyżce przed posiłkiem) informuję, iż kromka chleba z masłem posypana morszczynem i złożona na przysłowiowe pół smakuje po prostu całkiem dobrze – aż się zdziwicie, jak spróbujecie.
Sama to wymyśliłam i jestem z siebie dumna – przyznaję to kłaniając się Wam nisko i życząc smacznego.
Pozdrowienia. W.G